POLSKI HARDCORE BOGACZYK I KAGRA TO KSIĄŻKOWY BUBEL


 
 
 
 
 
 

POLSKI HARDCORE

 
 

 
 
 
KSIĄŻKOWY BUBEL
 
 
 
 



nie kupuj, nie wspieraj krucjaty przeciw kulturze niezależnej 

jest tyle prawdziwych, pilnych potrzeb 

 

 

 

 

 

FILIP BOGACZYK

 
KAGRA, POZNAŃ 2021
 
 
 
 
 
 

 Od bardzo dawna czekałem na taką książkę. To aż nie do uwierzenia, że nikt jej wcześniej nie napisał. No bo w czym problem? W zasadzie nie ma cenzury, w zasadzie jest wolny rynek, scena niby duża i taka stara. Pieniądze nie powinny być kłopotem, parę osób zarobiło na HC, poza tym zawsze można zrobić zrzutkę albo jakieś koncerty na rzecz. A jednak się nie udało.

  
I oto słyszymy, że jest, wkrótce będzie. Co za radość!! W dodatku mają być aż trzy tomy, a każdy ma liczyć ponad 700 stron. To przebija wszystko co znaliśmy dotąd z piśmiennictwa światowego w tej dziedzinie. A oni tam przecież mają spore osiągnięcia. Tony książek na te tematy. Różnych, ale często dobrych i sensownych. No więc wreszcie dołączyliśmy do upadającej Zachodniej Cywilizacji i będziemy mogli upadać razem z nią. Wielu odetchnie z ulgą. Jak by powiedział pewien znany polityk: "To tera my już som jako te Amerykany". 

Dzieło trafiło także i do moich stęsknionych rąk. Faktycznie to spora cegła. Wydana całkiem przyzwoicie, podoba mi się papier, na którym ją drukowano. Mnóstwo zdjęć, bardzo wiele z nich kiepskich, niektóre żenująco słabe. Część kradziona, podobnie jak niektóre cytowane teksty. Okładka trochę amatorska. Ma dobrze dobrane liternictwo, choć niewystarczjąco kontrastujące z tłem. Takie rzeczy lepiej powierzać doświadczonym specjalistom. Samo zdjęcie jest sztampowe i chyba przedstawia zespół mocno powiązany z pomysłodawcą i dobrym duchem całego przedsięwzięcia, co jest posunięciem trochę kontrowersyjnym. Czyżby chodziło o poznański hardcore a nie polski hardcore? No i te pixele.  Możliwe że jestem tu zbyt drobiazgowy, ale jeśli taka pozycja ukazuje się raz na stulecie to chciałoby się żeby była dopieszczona w każdym szczególe.

 
Ale DON'T JUDGE A BOOK BY ITS COVER. OK, postaram się. Nie zdążyłem jej oczywiśćie przeczytać, bo to kobyła straszna, ale wnikliwie przejrzałem. Zatem otworzyłem książkę i... otwarły się wrota piekielne. Wypadła na mnie nie znająca litości kawaleria szatana. Liczba błędów jest przygniatająca! Do wyboru: są literówki wynikające z niechlujstwa, są błędy rzeczowe powodowane niewiedzą, jest też i fatalna polszczyzna. Muszę przyznać, że robi to wrażenie. Przy pierwszym przeglądaniu znalazłem ponad 100 kiksów!

 
 Powie ktoś: co tam, jak punk to punk, chaos żądzi!! (uwaga do pana Bogaczyka, proszę nie dopisywać tu swojego ulubionego słowa SIC! - wiem jak się pisze rządzić - naprawdę!!). Mnie się to źle czyta. Co więcej, bardzo u autora kiepsko z polszczyzną. To o tyle zabawne, a przy tym niezmiernie smutne, że we wstępie do swego dzieła autor, nie zapominajmy, poważny absolwent historii na Uniwersytecie Adama Mickiewicza (a ten jak się zdaje, polszczyzną władał w stopniu co najmniej zadowalającym) przemawia do nas ludzkim głosem z wysokości swego parnasu:   

 
 "Cytując źródła pisane, bez żadnych zmian pozostawiałem wszelkie błędy językowe, ortograficzne i stylistyczne, nie po to, żeby ich autorów wystawić na pośmiewisko, ale żeby jak najdokładniej oddać klimat dawnych lat i sposób, w jaki wówczas dzieciaki pisały listy, artykuły, recenzje czy jak przeprowadzano wywiady. Niekiedy ciężko się przebić przez niektóre ustępy właśnie z tego względu, ale mam nadzieję, że przy zaciśniętych zębach każdemu się uda".

 
No to zaciskajta chłopoki i dziewuchy tyż. Bo jazda będzie ostra!! Szatański kawalerzysta nie da wam złapać tchu. Może trafi się jakiś przypadkowy czytelnik, który (podobnie jak Pan Bogaczyk) nie ma zielonego pojęcia o waszej ulubionej muzyce hardcore punk. Zakładam jednak, że zdecydowana większość to będą starzy wyjadacze, prawdziwi miłośnicy. Zapnijcie pasy bo rzucę wam bez litości parę próbek wysamplowanych zresztą całkiem przypadkowo.
 
 
Jak wam się podoba:  7 Secornds, QQQRYQ, RIOR Records, Red Hot Chilli Peppers, DISHORD Records, Uniform Choise, Shawn Ster, Al Baril, straigt edge, possi-core, straght edge, hardscate, Chain of Strenght, Rythm Pigs, Verball Assault, Syd Vicious, Panzer and Rabits, Johny Porter, Mc100, PGNN, Messa Boogie. I tony, tony innych! No co, wymyślilibyście to? Nie uwierzę! A nasz nieustraszony badacz z łatwością sypie tuzinami podobnych baboli. Miałem spore problemy przy przepisywaniu tych dziwolągów żeby uczciwie oddać intencje autora. Zdaje się, że ani hardcore nie jest mu znany ani język ziomków Williama Shakespeare'a (czy choćby Williama Broada). I to wszystko już przy pierwszym przejrzeniu dzieła. Strach pomyśleć ile jest wszystkich błędów. Same Zmory i Dreszcze. No bo kto to jest Marczewski, Chełsowski, Jodek, Bialoszewski, Stępnień?
 
Ale żeby nas dobić Pan Filip podwaja stawkę i dorzuca garściami masę poprzekręcanych polskich nazw. Już litościwie ich nie wypiszę, zresztą nie mogę tu wykonywać pracy korektorskiej, której nie chciało się opłacić wydawnictwu. Jak widać polski kapitalizm promuje DIY. Co należy czytać tutaj jako Destroy It Yourself. Bardzo punkowe podejście trzeba przyznać!!!

 
Pan Filip Bogaczyk jest kompletnie zagubiony. Porusza się jak we mgle. Raz mu się uda coś przepisać poprawnie, raz błędnie. Często są różne wersje tego samego na jednej stronie. Zastanawia jakie mogły być motywy podjęcia się tak trudnego zadania przez nowicjusza i ignoranta? Pieniądze? Chyba nie będą duże. Sława? No, już udało się zdobyć niesławę.

 
Cała sytuacja jest niby z jakiegoś "Misia". To wygląda tak jakby na przykład jakiś prominent wyłudził dużą dotację z Unii i dał szwagrowi, który dotąd zajmował się tylko sportem (trójskok na kasę), na książkę o polskiej muzyce narodowej, a ten unieśmiertelniłby w niej Bródkę Szulera, Skalpów, Czerwone Kotary, a z nowszych, powiedzmy byłyby to Warmia, Brygida Krezus, Kozik na Żwawo, Zwid, Dostawa Moździerzy, Cynamon Kiks, Dyskopatia, Śmierć Kloniczna. To tyle żartów, nazwisk artystów indywidualnych nie będę już przekręcał bo byłby to zupełny brak kultury. W tym akurat Pan Bogaczyk jest niezły. 

 
Do tego dochodzi tragiczna polszczyzna u naszego absolwenta słynnej polskiej uczelni, więc będziecie musieli przebrnąć przez mąkę z mocno zaciśniętymi zębami. A może źle rozumiem intencje. Może dorosły "dzieciak" ma żal. A może po prostu chodziło mu o "oddanie klimatu dawnych lat". Co musiało być potwornie trudne, przyznajmy, bo chyba Pana Bogaczyka nie było wtedy na świecie. Kolejny "profesor duchologii stosowanej?"
 
 
 
 
 
 
 
TO JESZCZE NIE KONIEC
BĘDZIE GORZEJ 
 
 
 
 
 
 
 
PO PRZERWIE NA REKLAMY KLIKNIJ LINK "NEXT PAGE" PONIŻEJ 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
KRAKÓW, 11.09.2021
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
TEXT  ©  PIOTR SIATKOWSKI 
 
 
 
 
 


web counter
web counter