POLSKI HARDCORE - GŁOSY ODRĘBNE
POLSKI HARDCORE - GŁOSY ODRĘBNE
AREK MARCZYŃSKI
Wszyscy wiedzą, że bardziej zajmuje mnie teraźniejszość i przyszłość, a grzebanie w przeszłości zdecydowanie mniej. Wszystko miało swój czas i miejsce i powinno zostać takim jakie było faktycznie, bo reinterpretacje przeszłości to domena polityków takich jak nasz rząd. Gdy autor książki poprosił mnie o wypowiedź stwierdziłem, że dlaczego nie, bo najlepiej jak historia początków sceny hc w Polsce opowiedziana zostanie przez bezpośrednich uczestników tejże. Autor był sympatyczny i nie ingerował w opowieść. Niestety to co ukazało się drukiem zostało pozbawione jakości. Nie tylko tej historycznej (brak redakcji spowodował przekręcanie nazwisk, nazw, chronologii) ale jak alarmują niektórzy koledzy części faktograficznej. To smutne, bo czas mija i jakby mniej nas, tych co tę historię opowiedzieć mogą. Ja nie wiem czy taki dobór wykonawców jaki miał miejsce w części pierwszej jest właściwy. Jest tam sporo wykonawców, których wyparłem z pamięci, bo nie wydawali się być istotnymi dla historii. Fakt, że w którymś momencie zacząłem żyć bardziej tym co się działo w Waszyngtonie czy Amsterdamie, ale był to wybór świadomy. Tam działo się lepiej i więcej. Mogę jedynie mieć nadzieję, że wydawnictwo i autor wyciągną wnioski z burzy, jaka miała i wciąż ma miejsce wokół ich publikacji.
Arek Marczyński
21.10.2021
KRZYSZTOF MIKOŁAJCZYK
Pomijając oczywiste błędy merytoryczne i niczym nieuzasadniony dobór kapel, co w sumie jest wytłumaczalne, źle się to czyta z kilku powodów.
1. Brak jakiejkolwiek selekcji materiału źródłowego. Autor jakby po prostu włączył dyktafon i nagrywał, a potem wszystko spisał i zamieścił. Bez względu na to, czy to ważne, ciekawe, istotne, czy przeciwnie. Nieraz zdarza się, że osoby z tej samej kapeli mówią o tym samym to samo. Po co? Potem robi się 700 stron.
2. Niepotrzebnie aż tak obszernie potraktowano tło "społeczno-historyczne". To tylko hardcore, więc wyprowadzanie wstępu od epoki kamienia łupanego mija się z celem. Poza tym ten socjologiczny sztafaż, niestety wypada dosyć blado zwłaszcza przy takich pozycjach jak "Dzika rzecz" Księżyka. Lepiej było go okroić do minimum i skoncentrować się na "hardkorze". Nie byłoby wtedy może tego wrażenia, że obcuje się z pseudonaukową cegłą.
3. Mocno irytujący i niczym nieuzasadniony protekcjonalny ton przebijający często z komentarzy autora.
4. Wreszcie język, niestety ale błędów językowych, interpunkcyjnych, ortograficznych jest zatrzęsienie. Dla polonisty to prawdziwy horror. Być może to w dużej mierze zarzut do wydawnictwa. Po prostu brak jakiejkolwiek redakcji, korekty sprawiają wrażenie skrajnej niechlujności. Szkoda bo w dużej mierze zmarnowane zostały potencjał zagadnienia, wiele fajnych materiałów i wreszcie niewątpliwy wysiłek i ogrom pracy autora.
Krzysztof Mikołajczyk
20.01.2022
KRZYSZTOF LACH
Dość szybko i niespodziewanie ukazała się na polskim rynku książka „Polski Hardcore” autorstwa Filipa Bogaczyka. Szacunek dla autora za poświęcenie i zaangażowanie skoro nikt inny tego się nie podjął.
Filip dość sprawnie posługuje się językiem polskim i ma dar pisania.Niestety ilość stron nie przekłada się na jakość. W wielu miejscach wychodzi na jaw, że autor nie za wiele miał wspólnego ze sceną punkową w przeszłości co niby miało działać na korzyć tej książki. Niestety już we wstępie znajduję takie perełki jak:„Black Flag skręciło w stronę metalu”.
Dalej też nie jest lepiej. Podpis pod zdjęciem płyty Sex Pistols „Never Mind The Bollocks’ wskazuje, że ukazała się w 1976 roku. (premiera płyty: 27 października 1977). Na następnych stronach Filip pisze, że wszystkie zespoły’77 chciały jak najszybciej podpisać lukratywne kontrakty z największymi wytwórniami. Co jest bzdurą. Debiutancki album The Damned, uważany za pierwszy punkowy album ukazał się pod szyldem niezależnej wytwórni Stiff.
Z kolei Buzzcocks wydał swój pierwszy singiel własnym sumptem. Dalej też nie jest lepiej gdy dowiaduje się, że już w 1978-1979 roku angielski punk rock był przestarzały i stetryczały. No cóż coś takiego może napisać, ktoś kto nie słyszał tak ważnych płyt jak debiut Stiff Little Fingers z 1978 roku, The Ruts „Crack” (1979), U.K.Subs „Another Kind Of Blues” (1979) czy Angelic Upstarts „Teenage Warning”(1979). Te płyty były niejako łącznikiem między pierwszą a mającą nadejść drugą falą brytyjskiego punk rocka.
Na siłę niektórym zespołom dokleja się łatkę z napisem hardcore choć na przykład Youth Brigade był zespołem stricte punkowym gdzie bracia Stern jako źródła inspiracji jednym tchem wymieniają angielskie i irlandzkie kapele : Angelic Upstarts, Stiff Little Fingers, Sham 69 (odsyłam do wywiadu z TVP z 1996 roku).
Te dwie sceny zarówno gloryfikowany w książce amerykański hardcore i brytyjski punk’82 nawzajem się przeplatały i uzupełniały. Angielski Discharge grał wspólne trasy z Bad Brains i Suicidal Tendencies w U.S.A. gdzie wywarł ogromne wrażenie i zainspirował do założenia własnych kapel późniejszych załogantów z Poison Idea i Battalion Of Saints. Podobnie było z G.B.H. z Birmingham, który za Oceanem odniósł wielki sukces a ich koncerty otwierali m.in. Agnostic Front czy Accused. Dlatego uważam oddzielanie hardcore od punk’a zwłaszcza na początku za bezcelowe.
Gdy czytałem „Polski Hardcore” to odniosłem wrażenie, że autor nie przygotował żadnego planu bo nie ma tu żadnej chronologii. Jest przeskakiwanie z dekady lat 80-tych do 90-tych. Raz czytam o krakowskim I.D., który powstał w 1983 roku aby potem cofnąć się o rok wcześniej do Abaddon a następnie z powrotem wrócić do Krakowa. Jeśli pisze się historię Abaddon to powinny znaleźć się również takie zespoły jak Dezerter, Siekiera, Moskwa, Prowokacja, które uważane są za sztandarowe zespoły hardcore punk. W rozdziale o Jarocinie po krótkim wstępie następuje od razu przeskok do 1985 roku i historii zespołu Karcer.
Przepraszam, halo a gdzie podział się rok 1984 i pamiętne występy Dezertera, Siekiery i Moskwy? Potem gdy czytam, że po powrocie Waltera Chełstowskiego do Jarocina w latach 90-tych nastąpił renesans punk’77 i nowej fali. Jedyny zespół punk’77, który zaistniał dzięki Jarocinowi to Po Prostu ale to było dekadę wcześniej. Zupełnie nie wiem po co pisać o Trójmiejskiej Scenie Alternatywnej skoro pod koniec tego rozdziału autor sam przyznaje, że pozwolę sobie zacytować: „Wśród całego przedstawionego chaosu, próżno szukać jakichkolwiek reprezentantów kształtującego się wówczas w innych miejscach hardcore’a". Niepotrzebne marnowanie papieru.
Duża część tego opasłego dzieła została zbudowana na zasadzie „kopiuj, wklej” gdzie całostronicowe cytaty pojawiają się z książek: „American Hardcore” i „Straight Edge- Historia Hardcore’u (sic.) na trzeźwo”.
Również historia sceny z mojego miasta zaczyna się od cytatów z książki „Jude czata”. Filip pisze o łódzkiej scenie zaczynając od razu od The Corpse a przecież kilka lat wcześniej grały już Insekty i Moskwa.
Zdarzają się też nawet zabawne błędy jak na przykład wspomniany w wywiadzie z Modelem słynny skinhead Bocian z łódzkiej grupy Buty Doktora Martensa. Rozmówcy zapewne chodziło o Piotra K. znanego jako Struś a wśród kibiców ŁKS’u jako Guła.
Tych błędów jest tutaj sporo jednak nie będę wytykał wszystkiego bo moim celem nie jest naśmiewanie się z autora.. Na plus z pewnością wybijają się historie zespołów takich jak: Frontside, Schizma, Post Regiment, Guernica Y Luno, które czyta się z zaciekawieniem. Szkoda, że nikt z szacownych interlokutorów nie postarał się przeprowadzić korekty tego dzieła.
Jeszcze raz powtórzę ilość stron nie znaczy jakość. Gdyby wyrzucić z tej książki wiele niepotrzebnych wątków byłaby ona znacznie bardziej strawna i czytelna a dla osób, które miały bliską styczność ze sceną hardcore punkową nie wywoływałaby wówczas niepotrzebnego wkurwienia.
Krzysztof Lach
20.01.2022
Previous page: POLSKI HARDCORE CO MOŻNA ZROBIĆ
Next page: NEVER TRUST A HARDCORE