LESZEK HeFi WIŚNIOWSKI

 

 

 

 

 RECENZJE PŁYT CD

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Leszek HeFi Wiśniowski 

 

Kinetyka 

EWMUSIC 

 

 

 

Jak dotąd chyba niewielu miłośników jazzu w Polsce dobrze znało to nazwisko. Na szczęście teraz ta sytuacja ma szansę radykalnie się zmienić bo Leszek Wiśniowski wydał nową płytę "Kinetyka". Ten wybitnie utalentowany krakowski muzyk jazzowy zdecydowanie zasługuje na znacznie szersze uznanie.

Z równą swobodą gra na fletach, saksofonach jak i posługuje się elektroniką. Wytrawny kompozytor i aranżer, z łatwością odnajduje się w różnych rodzajach muzyki. Dlatego chętnie zapraszają go do współpracy inni jazzmani, ale także orkiestry symfoniczne, twórcy muzyki pop, etnicznej czy eksperymentalnej. W tym przypadku talent okazał się jednak bronią obosieczną. Wiśniowski jest tak rozchwytywany, że choć na scenie muzycznej działa już dwie dekady, dopiero cztery lata temu wydał debiutancką płytę „Lechoechoplexita”. Już sam tytuł zapowiadał, że będzie ciekawie i nietypowo. I tak było w istocie. Zarejestrował ją niemal jednoosobowo, kładąc nacisk na eksperyment z dodatkiem elektroniki.

Nowy album dokumentuje dalsze poszukiwania i dojrzewanie twórcze. O dziwo, tym razem rozwój oznacza cofnięcie się. Powrót do korzeni głównego nurtu jazzu, a zwłaszcza epoki lat siedemdziesiątych i jazz-rocka. Zadanie ryzykowne, biorąc pod uwagę jak bardzo zużył się i wypalił ten styl. Trzeba przyznać, że efekt jest olśniewający. A są to wszystko (poza dwoma coverami) kompozycje własne lidera. Bardzo udane, sprawnie zaaranżowane. Niektóre to wręcz nowe jazzowe przeboje (choćby Taniec we mgle, St-Germain 141 czy Prestidigitator, ale przecież nie tylko te). Dobrze osadzone w klimacie tamtych lat, czasem nawiązują do takich mistrzów jak elektryczny Miles, Chick Corea z okresu kiedy powstały La Fiesta i Spain, Namysłowski, a nawet Komeda.

Zatem, znając ograniczenia konwencji, autor postawił na różnorodność. Uzyskaną zresztą prostymi środkami jak choćby przemieszanie utworów dynamicznych i ekspresyjnych z tymi mglisto-parysko-sennymi, czy dodanie brzmienia saksofonów tenorowego i sopranowego do swoich koronnych instrumentów jakimi pozostają flety. Trafny okazał się też dobór muzyków kwartetu, w którym na perkusji gra Bartek Staromiejski, na kontrabasie Tomasz Kupiec a przy fortepianie zasiada wielce uzdolniony Paweł Kaczmarczyk. To jeden z najbardziej obiecujących muzyków ostatnich lat, do tego ambitny i pracowity, o sporych już osiągnięciach (jedno z najważniejszych to podpisany niedawno kontrakt z ważną europejską wytwórnią jazzową ACT). I tym razem sprawdza się znakomicie, grając, trochę nietypowo dla siebie, na fortepianie elektrycznym.

HeFi Quartet stanowi fundament omawianej sesji, ale jest wspomagany przez zaproszonych gości. W ostatnim temacie Mr H.L. (adresatem dedykacji jest amerykański flecista wirtuoz Hubert Laws) na instrumentach perkusyjnych pojawia się Pramath Kiran. W pierwszym, tytułowym utworze skrzypek Dominik Bieńczycki gra w duecie ze sławą polskiej wiolinistyki jazzowej Krzesimirem Dębskim. Zresztą Dębski staje się niejako piątym członkiem kwartetu wspaniale improwizując w aż pięciu kompozycjach na płycie.

Zarówno pod względem materii muzycznej, wykonawstwa jak i zapisu dźwięku album jest na najwyższym poziomie. Czy mógłby być jeszcze lepszy? Sądzę, że zyskałby na spójności i jednorodności gdyby wyłączyć z niego dwa nagrania: Preludium e-moll i Mr H.L. To pierwsze to genialna kompozycja Chopina, znana z niezliczonych opracowań (jak choćby pamiętna wersja, której autorem jest Gerry Mulligan). Tu pojawia się w formie jakby niedomkniętego szkicu. W postaci ciekawej ale chyba nie ostatecznej. Drugie (jak sam autor zastrzega – bonus track) wydaje się trochę zbyt rozrywkowe pod względem aranżacji i pracy sekcji rytmicznej. To ten newralgiczny punkt gdzie jazz-rock styka się z fusion. Choć sam temat należy uznać za udany i do tego słychać jeszcze ładne solo kontrabasu. Jednak myślę, że te kompozycje nieco odstają od całości i odnalazłyby się lepiej w jakimś innym projekcie.

Wiśniowski to obecnie chyba najciekawszy (i do tego stale się rozwijający) flecista w polskim jazzie. Jego „Kinetyka” jest propozycją niezwykłą, do której będziemy wracać przez lata. Ta płyta to może i niespodzianka ale z całą pewnością nie przypadek.

 

 

 

 

(C) Piotr Siatkowski 2006

ALL TEXTS AND IMAGES © PIOTR SIATKOWSKI

 

 

 

 

 

 

 

 



web counter
web counter