CO SIĘ DZIEJE
CO SIĘ DZIEJE
16. Targi Książki w Krakowie (25-28 pażdziernika 2012)
czyli
Skandal czy sukces ?
albo
Papier jest cierpliwy
16. Targi Książki w Krakowie należą do przeszłości. Cztery bardzo długie dni papierowego szaleństwa. Z niewielkim odchyleniem w stronę cyfry. Czyżby znowu sukces?
Organizatorzy co roku z dumą informują o pobiciu kolejnego rekordu, najczęściej frekwencyjnego. W zeszłym, 2011, roku Targi Książki odwiedziło, według niektórych źródeł, blisko 35 tysięcy osób. W tym, mówi się o ponad 34 tysiącach. W każdym razie rząd wielkości jest znany i nie ważne czy w tej liczbie mieszczą się także wystawcy (jakieś 1500 do 2000 osób) i czy fanatycy czytania, którzy przychodzili przez cztery dni codziennie są liczeni jako czterech odwiedzających czy jeden. Tak czy owak, organizatorzy wyraźnie są zadowoleni z siebie i z imprezy, którą reklamują jako największą w Polsce. No bo w tym roku to też rekordowa liczba wystawców - 558, autorów rozdających autografy - 500, a potencjalnych nabywców ich dzieł prawie tylu co przed rokiem. A zatem powód do radości?
I tak i nie. Twórcy Targów Książki z pewnością mogą zacierać dłonie. Statystyki na ogół do góry, zyski z biletów spore, szum medialny duży i nieustanny. Trzeba też przyznać, że oferta z roku na rok coraz bardziej zróżnicowana. Choć chwilami tak znacznie, że aż od sasa do lasa, jak mógłby powiedzieć profesor Janusz Tazbir, nota bene nominowany właśnie do nagrody im. Jana Długosza, chluby Targów.
Sam zresztą też uważam, że w różnorodności bogactwo i siła. Zatem oprócz klasyków filozofii i literatury potrzebne są i książki kucharskie, przewodniki i poradniki na każdą okazję, literatura techniczna, atlasy grzybów czy wreszcie samouczek gry na saksofonie kontrabasowym. I nie ma ujmy jeśli na naszej półce Emil Cioran sąsiaduje z komiksem na wysokim poziomie jakie wydaje, powiedzmy, Kultura Gniewu.
Chodzi tylko o to by ów poziom, pośród ogromnej różnorodności tematycznej, był istotnie wysoki. Artystyczny, literacki, edytorski, graficzny, merytoryczny. A z tym bywa różnie. Wprawdzie kolejny raz targi przedstawiane są jako sukces, na poparcie której to tezy przytacza się odpowiednie dane liczbowe, jednak warto bliżej przyjrzeć się co to właściwie oznacza. Mimo, iż gołe liczby mogą robić wrażenie, warto pamiętać jak bardzo mylącym i zwodniczym źródłem informacji bywają statystyki.
Po bliższym przyjrzeniu się ofercie wydawniczej wyraźnie widać jak obniżona została poprzeczka. Jak niewiele jest pozycji naprawdę istotnych i jak znikają one zalane olbrzymia falą komercji. Tu najlepiej widać, że mamy kryzys. Artystyczny, estetyczny, kulturowy i, oczywiście, ekonomiczny. Stąd oszczędności, stąd większy akcent na ilość i efektowność niż jakość. Zresztą 558 wystawców wcale nie oznacza obecności aż tylu aktywnych i prężnych wydawnictw. Swoje stoiska mają przecież też biblioteki, fundacje, firmy dystrybucyjne, drukarnie, instytuty kulturalne a nawet banki, kamncelarie adwokackie czy pracownia stolarska. Czyli cały kosmos okołoksiążkowy i jeszcze trochę.
Pośród 500 autorów też niewielu można się było doszukać zawodowych literatów. Byli więc sportowcy Andrea Anastasi, Krzysztof Hołowczyc, Henryk Kasperczak, Mariusz Czerkawski czy wychowanek pobliskiego klubu Wanda Nowa Huta, Andrzej Iwan. Byli aktorzy: Jerzy Trela, Marian Dziędziel, Stanisław Mikulski, Krzysztof Globisz, Anna Polony, Anna Dymna, Jan Nowicki. Reżyserzy Janusz Majewski i Juliusz Machulski. Byli przedstawiciele świata rozrywki: Lidia Stanisławska, Jan Kanty Pawluśkiewicz, Maria Czubaszek, Andrzej Sikorowski. A także dziennikarze, satyrycy a nawet dwie prezydentowe: Jolanta Kwaśniewska i Danuta Wałęsa, i jeszcze jedna tancerka Krystyna Mazurówna.
Zaraz, zaraz! Zaproszono też pisarzy. Naprawdę! Można było osobiście przekonać się jak wygląda Julia Hartwig, Marian Pilot, Martin Pollack, Dorota Masłowska, Alain Mabanckou czy Magdalena Tulli.
Pojawiła się Urszula Dudziak, wybitna wokalistka jazzowa, a ostatnio także celebrytka, czy gość całkiem niespodziewany, gigant saksofonu i legenda jazzu Janusz Muniak. Więc jednak było dość bogato i kolorowo.
Oczywiście najdłuższe kolejki są zawsze do kucharzy, piłkarzy i globtroterów różnej maści, najkrótsze zaś do tych, których lektura wymaga wysiłku a czasem i przygotowania. Dlatego, na przykład, wybitny tłumacz Ireneusz Kania nie przyciągnął tłumów, eufemistycznie rzecz ujmując, a spotkanie z nim pozostało praktycznie niezauważone.
Jest i dobra nowina. Cieszyć może fakt, że na tych targach spokojnie mijają się zwolennicy zarówno takiej postaci jak ojciec Leon Knabit, jak i Adam Nergal Darski i nikt nie krzyczy i nie zacietrzewia się niezdrowo. Czyżby obyczaje zaczynały nam normalnieć? Choć ciekawa może być też obserwacja, że Nergal miał przez dwa dni dwa godzinne spotkania, a ojciec Knabit przez cztery dni 29 godzin. No, ale dla równowagi ksiądz Adam Boniecki dostał tylko jedną godzinę. Tyle samo czasu otrzymał profesor Michał Heller. Niezbadane są decyzje decydentów.
Kolejna dobra wiadomość to działalność oficyny Karakter. Takie pozycje jak książki Susan Sontag, Listy Aliny Szapocznikow, opracowania dotyczące ostatnich stu lat designu, polskiego projektowania graficznego czy fotografii budzą zainteresowanie. Także nieprzeciętną formą edytorską wyróżniającą się w tłumie banalnych, masowych produktów.
W sumie więc można uznać tegoroczne Targi Książki w Krakowie za dość udane, zwłaszcza biorąc poprawkę na obecną sytuację ekonomiczno-gospodarczą, znikający rynek wydawnictw papierowych i systematyczne zaniżanie poziomu kultury i sztuki przez wszystkich zainteresowanych i odpowiedzialnych łącznie z mediami wszelkich barw, instytucjami kultury, władzami i politykami, którzy w naszym kraju na ogół nie są bibliofilami, by tak to delikatnie ująć.
Organizatorów cieszą zwykle duże liczby, w tym zwłaszcza duża frekwencja. Pamiętajmy jednak, że duże zainteresowanie dobrze medialnie nagłośnioną imprezą, goszczącą popularne osoby, w tym te znane z pierwszych (a i ostatnich) stron gazet, tabloidów, portali internetowych itp, wcale nie musi przełożyć się na zwiększenie czytelnictwa, o zwiększeniu zainteresowania literaturą nawet nie wspominając.
ALL TEXTS AND IMAGES © PIOTR SIATKOWSKI
Previous page: CO WIDAĆ
Next page: FESTIWALE MUZYCZNE