YO LA TENGO
RECENZJE PŁYT CD
Yo La Tengo
Prisoners Of Love
Matador
Jola tęgo gra od dwudziestu z górą lat. Z sukcesem. Jak to możliwe? Recepta jest całkiem prosta. Weź zdolnego, inteligentnego śpiewającego gitarzystę. On niech weźmie za żonę perkusistkę/wokalistkę. Przez pięć lat trzeba jeszcze dodawać różnych basistów do smaku, a następne piętnaście lat gotować na małym ogniu pod przykrywką "indie rock". Dobrze by było żeby gitarzysta pracował wcześniej jako dziennikarz muzyczny. Będzie miał niezłe rozeznanie w historii rocka co zapewni ciekawy i eklektyczny repertuar.
Retrospektywne wydawnictwo Prisoners Of Love potwierdza zróżnicowane zainteresowania tego egzotycznego tercetu. Grają głównie swoje własne kompozycje i słychać, że lubią Velvet Underground, Sonic Youth, Dinosaur Jr czy Pixies. Może dlatego, że to brzmienie Wschodniego Wybrzeża skąd także i Yo La Tengo pochodzi. Jeśli zdarzają się cudze utwory to wykonawców tak od siebie odległych jak K.C. & the Sunshine Band, Stevie Nicks, NRBQ czy wielki Sun Ra.
Choć w prawie każdej piosence słychać jakieś znajome elementy brzmieniowe, harmoniczne czy aranżacyjne, jest to bez cienia wątpliwości ich własna, oryginalna muzyka. Te składniki, które wydają nam się znajome sprawiają, że całość jest przyjazna słuchaczowi już od pierwszego dźwięku. Chętnie dajemy się złapać w pajęczynę bezpieczeństwa (nie bez powodu nazywają się Yo La Tengo). A choć sieć rozpięta przez zespół jest zawieszona na bardzo odległych biegunach, to są to przecież bieguny tej samej nuty.
Z jednej strony delikatne, rozmarzone i melodyjne piosenki, z drugiej kompozycje surowe, noisowe, operujące sprzężeniami i czasem zahaczające nawet o eksperyment dźwiękowy. Mimo to razem tworzą spójną całość. Odrębny świat, który warto poznać, i którego nie chce się potem opuszczać bo jest w nim dobrze i przytulnie. Te piosenki od razu uznajemy za swoje. Są ciepłe jak jesienny sweter i leniwe jak sierpniowe popołudnie.
(C) Piotr Siatkowski 2006
ALL TEXTS AND IMAGES © PIOTR SIATKOWSKI
Previous page: BURNT FRIEDMAN & JAKI LIEBEZEIT
Next page: RICHARD HELL / SPURTS