JACK KEROUAC WŁASNYM GŁOSEM

 

 

 

JACK KEROUAC

 

 

 

JOYCE JOHNSON

 

WŁASNYM GŁOSEM. SAMOTNE ZWYCIĘSTWO JACKA KEROUACA.

 

AXIS MUNDI

 

Jack Kerouac zostanie już na zawsze zapamiętany jako autor słynnej, epokowej wręcz dla literatury amerykańskiej i światowej, powieści "On the Road". Joyce Johnson, autorka jego biografii, a także przyjaciółka z czasów młodości, bardzo nad tym ubolewa. Kerouac napisał przecież jeszcze kilkanaście innych książek, a za najlepsze swoje dzieło uważał Visions of Cody.

Niestety dotknął go ten sam syndrom co kapitana Klossa czy Konia, który mówi (Mister Ed). Dla młodszych czytelników: poszkodowanymi byli, odpowiednio, Stanisław Mikulski i Władysław Hańcza. Ze światowych przypadków można by  podać choćby przykład Buszującego w zbożu (The Catcher in the Rye) gdzie ofiarą padł J.D. Salinger.

Podobnych historii, kiedy autora dotyka, a czasem nawet niszczy własny, ogromny, wręcz przygniatający sukces, jest na pęczki. Sukces, który paraliżuje, czasem nawet uniemożliwiając dalszą twórczość. Sukces bywa niszczący. Wiedzą o tym popularni aktorzy, ale też pisarze, a najbardziej chyba gwiazdy muzyki pop. Jimi Hendrix, Janis Joplin, a ostatnio również Kurt Cobain i Amy Winehouse to tylko niektórzy pośród najbardziej znanych artystów zgniecionych przez nagłą i gigantyczną sławę połączoną z wielkimi presjami ze strony show businessu. Tak też zwykle działa na pisarza przyznanie mu/jej nagrody Nobla czy innej podobnej.

Co zabawne, choć w nieco szczególny, może nawet aberracyjny sposób, wielu twórców odnoszących ogromny, nierzadko ogólnoświatowy sukces, wcześniej całymi latami bezskutecznie próbowało dobijać się o niewielkie choćby uznanie. Ci sami krytycy, wydawcy, dziennikarze, którzy bezlitośnie skreślali, odrzucali proponowaną im twórczość, teraz na wyścigi zabiegają o względy, o wywiady, o poświęcenie im paru choćby minut.

Są to zjawiska bardzo typowe dla świata, kórym rządzi rynek i gdzie wartością naczelną jest masowa popularność przekładająca się na wymierne i duże zyski.

Jack Kerouac to postać niezwykła i ciekawa nie tylko przez wzgląd na swój talent i wielką karierę literacką i popkulturową. Jest interesujący bo niejednoznaczny i wielowymiarowy. Kiedy mówimy Kerouac, to myślimy: Amerykanin, pisarz amerykański. A nie zawsze pamiętamy, że był to Canuck czyli kanadyjczyk żyjący w USA. Może nie wszyscy wiedzą, że angielski był dla niego językiem obcym! A w każdym razie językiem drugim. Którego postanowił się za wszelką cenę nauczyć i to w stopniu umożliwiającym tworzenie literatury. Jak się potem okazało, z niezłym wynikiem.

A więc Ameryka, literatura, i to ta z kręgu Beat Generation, której był przecież współtwórcą. Poza tym jazz! Jazz był niezwykle ważny dla autorów Beat Generation. Nie tylko jako nowy, skrajnie oryginalny gatunek muzyczny. Także jako silna inspiracja twórcza. Zachęta do improwizacji, do pisania spontanicznego. Bez autocenzury, niemal automatycznie. Źródło prawdy i niczym nieskrępowanej, nieograniczonej wolności.

"Przyglądając się mijanym mieszkańcom dzielnicy Czarnych, zdał sobie sprawę, że "choćby biały świat chcial zaoferować jak najwięcej, i tak da mi... za mało życia, radości, frajdy, ciemności, muzyki, za mało nocy". (...) I podobnie jak wcześniej, kiedy definiował po swojemu Pokolenie Beatu teraz wydało mu się, że "szczerzy, ekstatyczni Murzyni Ameryki", Którzy nie znają takich ambicji, jakie kierowały nim, którzy nie są "bladzi" ani nie noszą "białych kołnierzyków", którzy nie zamknęli się przed zwyczajnym szczęściem, żeby pisać książki - że oni wiedzą na temat radości więcej, niż on zdoła się dowiedzieć przez całe życie" 

Tego aspektu trochę mi w książce Joyce Johnson brakuje. Zwłaszcza, że to właśnie w tamtym czasie fascynacja jazzem była największa, najbardziej intensywna. Jest co prawda parę wzmianek o koncertach czy klubach jazzowych. Pianista George Shearing w Chicago, saksofonista altowy Lee Konitz w nowojorskim klubie Birdland, pianista i wielki innowator Lennie Tristano. Gdzieś przy okazji padają takie nazwiska jak Thelonious Monk, Dizzy Gillespie i Charlie Parker ale to już prawie wszystko.

No, może jeszcze słynna bitwa na dwa saksofony tenorowe, którą w 1947 r0ku dla wytwórni Dial nagrali Dexter Gordon i Wardell Gray. To nagranie miało ogromny wpływ zrówno na samego Kerouaca jak i jego przyjaciela, pisarza Johna Clellona Holmesa.

A mówię o tym dlatego, że jazz miał niezwykłe znaczenie dla rozwoju osobowości Kerouaca ale też, a może przede wszystkim na jego twórczość.

Na szczęście autorka dostrzega sporo innych istotnych cech jego dzieła. Rozprawia się z mitem głoszącym jakoby Jack Kerouac, zwolennik improwizacji w muzyce, ale też w życiu i pisarstwie, bardzo szybko i z niezwykłą lekkością i łatwością przelewał swoje idee na papier.

"W 1958 roku, zaraz po opublikowaniu W drodze, Allen określił przyjętą przez Jacka metodę pisania jako "spontaniczną prozodię w stylu bop" - termin szybko chwycił i stał się mylnym tropem. "Normalnie wypluwał z siebie słowa na papier!" - do dziś z entuzjazmem wykrzykują wielbiciele Kerouaca w rodzaju Patti Smith. Gdyby jednak słowa zostały tylko wyplute, nie czytalibyśmy ich dzisiaj. Na pisarskiej reputacji Jacka zaciążyła konsekwencja tej wizji spontanicznego tworzenia: czytelnicy byli przekonani, że proces przebiegł łatwo. Zupełnie zniknęły z horyzontu jego ogromna dyscyplina; niewiarygodna wrażliwość werbalna, nabyta dzięki funkcjonowaniu na pograniczu dwóch języków; instynktowne i wyuczone wybory estetyczne, które ukształtowały jego styl; wreszcie wszystkie próby, podjęte przezeń wcześniej, zanim przystąpił do pozornie lekkiego biegu po naprężonej linie i skoku "przez okno", prosto w przestronny pejzaż Ameryki i w nieodkryte regiony literatury".        

 

 

 

 

 

 

 

 

ALL TEXTS AND IMAGES © PIOTR SIATKOWSKI

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 



web counter
web counter